O nas

Historia zboru

Początki Zboru Zielonoświątkowego w Wieliczce sięgają roku 2011. W ramach Kościoła Chrześcijan Baptystów działała placówka w Nowej Hucie, która z powodów trudności lokalowych została zmuszona do opuszczania dotychczas zajmowanego pomieszczenia na osiedlu Willowym. W sercach wielu z nas pojawiła się myśl, by rozpocząć pracę w Wieliczce. Wynikało to poniekąd z bliskości zamieszkania wielu osób uczęszczających na nabożeństwa. Za aprobatą pastora I Zboru Kościoła Chrześcijan Baptystów Zbigniewa Sobczaka, w 2012 roku została formalnie utworzona placówka KCHB w Wieliczce. Osobami odpowiedzialnymi za jej funkcjonowanie byli: Zbigniew Ciuba, Mateusz Grynda, Rafał Olech i Sławomir Rymarczyk. Pierwszą siedzibą placówki było wynajęte mieszkanie w domu prywatnym, gdzie w niewielkim pokoiku oraz kuchni odbywały się nabożeństwa, szkółka niedzielna oraz grupy biblijne. Wzrastająca liczba wiernych, przy jednoczesnym braku odpowiednio dużej sali na nabożeństwa, spowodowały, że zaczęto myśleć o zmianie lokalu. W 2016 wynajęto dwie sale lekcyjne w Kampusie Wielickim przy ul. Piłsudzkiego 105. W 2018 roku zaczęły pojawiać się osoby narodowości ukraińskiej, które po dziś dzień tworzą nierozerwalną część naszej społeczności. W 2019 roku część braci i sióstr, wraz ze Sławomirem Rymarczykiem, przeniosło swoje członkostwo do wspólnoty w Myślenicach. W okresie pandemii (2020- 2021r) covid-19 spotykaliśmy się w sali kinowej Kampusu Wielickiego, a placówka odnotowywała stały wzrost liczby członków. W tym okresie do rady dołączył brat Viktor Berezhnyi. Pod koniec 2021 przenieśliśmy się do auli Kampusu Wielickiego. Po rozpoczęciu wojny 22.02.2022r., znacznemu zwiększeniu uległa ilość osób uczestniczących w nabożeństwach. Ludzie uciekający od wojny, z różnych kręgów kulturowych oraz statutu społecznego, znalazło w naszej społeczności pomoc zarówno materialną jak i duchową. W ramach pomocy współpracowaliśmy przez kilka miesięcy z Urzędem Miasta Krakowa, wożąc w dużych ilościach pomoc żywnościową i materialną do obszarów konfliktu zbrojnego na Ukrainie. Byliśmy również punktem tranzytowym pomocy z Niemiec, gdzie w wynajętym magazynie pomoc była przechowywana, a następnie wysyłana na Ukrainę. W roku 2022 podjęto jednomyślnie decyzję o przyłączeniu do Kościoła Zielonoświątkowego, jednocześnie dziękując za lata współpracy z I Zborem Kościoła Chrześcijan Baptystów. Dnia 04 października 2022 roku został formalnie zarejestrowany Zbór Kościoła Zielonoświątkowego w Wieliczce. Pastorem tymczasowym został brat Paweł Sochacki, a na p.o. pastora powołano brata Rafała Olech.

Wyznanie wiary Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce:

  • "Wierzymy, że Pismo Święte – Biblia – jest Słowem Bożym, nieomylnym i natchnionym przez Ducha Świętego, i stanowi jedyną normę wiary i życia.
  • Wierzymy w Boga w Trójcy Świętej jedynego, w osobach Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
  • Wierzymy w Synostwo Boże Jezusa Chrystusa, poczętego z Ducha Świętego, narodzonego z Marii Dziewicy; w Jego śmierć na krzyżu za grzech świata i Jego zmartwychwstanie w ciele; w Jego wniebowstąpienie i powtórne przyjście w chwale.
  • Wierzymy w pojednanie z Bogiem przez opamiętanie i wiarę w ewangelię, w chrzest i Wieczerzę Pańską.
  • Wierzymy w chrzest Duchem Świętym, przeżywanie pełni Ducha i Jego darów.
  • Wierzymy w jeden Kościół, święty, powszechny i apostolski.
  • Wierzymy w uzdrowienie chorych jako znak łaski i mocy Bożej.
  • Wierzymy w zmartwychwstanie i życie wieczne."

Świadectwa

świadectwo Renata Olech

Mam na imię Renia. Wychowałam się w rodzinie katolickiej. Do kościoła chodziłam bardzo często i już jako dziecko, bardzo pragnęłam doświadczyć obecności Bożej. Tak się jednak nie działo. Kiedy byłam w 8 klasie, przyjechała do mnie moja kuzynka (miałyśmy bardzo bliskie relacje) i powiedziała, że poznała żywego Boga i że bardzo by chciała, abym, ja też mogła Go poznać. Powiedziała wtedy, że aby być zbawioną, muszę się nawrócić. Wspomniała również, że kiedy człowiek wyznaje grzechy i żałuje, to Pan Jezus przebacza wszystko i daje nowe życie, pełne radości i pokoju. Mnie osobiście tego pokoju bardzo brakowało. Często miałam nocne koszmary, w których ktoś chciał mi zrobić krzywdę. Miałam też ogromny lęk przed śmiercią. Moja mama zmarła w wieku 24 lat (ja miałam wtedy 8 miesięcy) i bałam się, że ze mną stanie się tak samo. Żeby jakoś chronić się przed nieszczęściem, miałam w domu amulety i stawiałam pasjansa. Na zewnątrz byłam pogodną dziewczyną i nikt nie wiedział co działo się wewnątrz mnie. Ogólnie miałam problem, żeby mówić o swoich uczuciach i kryjąc to wszystko w sobie, wielokrotnie wpadałam we frustrację, czując, że nic nie mogę zmienić w swoim życiu. Dodatkowo zaczęły się pogłębiać moje kompleksy i swojego wyglądu już w ogóle nie akceptowałam. Po kilku latach, po raz kolejny usłyszałam ewangelię od osoby, która zwiastowała na rynku w mojej miejscowości. To, co wtedy mówiła ta dziewczyna, bardzo dotykało mojego serca. Z jednej strony bardzo pragnęłam innego życia, ale z drugiej nie wiedziałam jak to zrobić. Za jakiś czas wyjechałam z moją kuzynką na kilkudniowy wyjazd ze wspólnoty ewangelicznej. Któregoś dnia, słuchając kazania, nagle jakby obrazy z życia zaczęły przelatywać przed moimi oczami. Zrozumiałam, że moje życie było złe, grzeszne i że potrzebuję Bożej pomocy. Potem zostałam poprowadzona w modlitwie. Wyznałam przed Bogiem swoje grzechy i przyjęłam Pana Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Czułam jak Boże przebaczenie staje się moim udziałem i jak Boża miłość rozlewa się w moim sercu. Bóg wlał w moje serce ogromną radość i pokój, którego tak bardzo pragnęłam, zniknął też wszelki lęk i strach. Chciałam wszystkim powiedzieć, że Bóg jest żywy i co uczynił dla mnie. Pan Jezus oczyścił też moją mowę. Wcześniej przeklinałam i często mówiłam imię Boga nadaremno. Po nawróceniu, to wszystko odeszło. Zamiast tego, na moich ustach były: wdzięczność, uwielbienie i chwała dla Tego, który za darmo, z łaski dał mi zbawienie i nowe życie. Zniknęły też wszystkie moje kompleksy. Wiedziałam, że jestem Jego stworzeniem, Bożym dzieckiem, że On zna mnie jak nikt inny, a mimo to, kocha mnie i posłał Swojego Syna na ten świat, aby umarł za moje grzechy. Zaczęłam czytać Boże Słowo, które bardzo dotykało mojego serca. Wcześniej też próbowałam czytać, ale niewiele z tego rozumiałam. Zaczęłam chodzić na nabożeństwa do Kościoła Zielonoświątkowego. Po roku przyjęłam chrzest wodny. Żyjąc z Bogiem ponad 20 lat, mogę powiedzieć, że On nigdy mnie nie zawiódł. Ludzie się zmieniają, zawodzą albo odchodzą, ale Bóg jest wciąż taki sam, teraz i na wieki.

świadectwo Mateusz Grynda

Jak większość Polaków urodziłem się i dorastałem w rodzinie katolickiej. Rodzice, od najmłodszych lat, jak najlepiej potrafili, starali się mi przekazać tradycje, w której sami wyrośli. Dość duże znaczenie w praktykowaniu religii katolickiej odegrała moja babcia, która zabierała mnie na różne obrzędy wypadające w ciągu tzw. roku liturgicznego m.in. nowennę do Maryji, różaniec, litanie, drogę krzyżową itp. Tak upływały moje lata szkoły podstawowej. Mając 16 lat zacząłem bardziej krytycznie odnosić się do tego, w czym byłem dotychczas wychowywany. W moim wnętrzu pojawił się bunt i oburzenie na obłudę jaką obserwowałem wokół siebie. Zacząłem słuchać ostrej muzyki (metal), co jeszcze bardziej potęgowało moje negatywne uczucia. Z czasem do tego dołączyły różne napady lęku oraz problemy z młodzieńczymi pożądliwościami. Stałem się wewnątrz pustym i nieszczęśliwym człowiekiem. Koledzy podobnego pokroju co ja, jak się potem okazało liczyli się ze mną tylko dlatego, że dorzucałem się do butelki wina, lub czegoś podobnego. Któregoś dnia poznałem pewną dziewczynę, która powiedziała mi, że jest ktoś taki jak Jezus Chrystus, żywy Bóg, zainteresowany bezpośrednią relacją z człowiekiem. Zaproponowała mi nawet modlitwę do Niego, na co z resztą przystałem. Godząc się na tę modlitwę, nie spodziewałem się jakiejś wielkiej zmiany mojego położenia. Stało się jednak inaczej. To właśnie ta modlitwa, okazała się być przełomem w moim życiu. Postanowiłem na miarę ówczesnego zrozumienia, że chcę oddać moje życie w ręce Pana Jezusa Chrystusa, zdecydowałem się zaprosić Go do „pustyni” mojego życia. Z czasem zrozumiałem, że nie mogę się więcej oszukiwać. Moje wewnętrzne przekonanie jakie otrzymałem od Ducha Świętego zaprzeczało zupełnie temu w czym brałem dotychczas udział. Postanowiliśmy, wraz ze znajomą , która powiedziała mi o Panu Jezusie oraz moją dziewczyną, znaleźć społeczność (kościół), która funkcjonowałby w oparciu o zasady Pisma Świętego. Trafiliśmy do Kościoła Zielonoświątkowego, gdzie podczas jednego z nabożeństw, pod wpływem zwiastowanego Słowa Bożego, Duch Święty w szczególny sposób dotknął się mojego serca. Doświadczyłem wtedy pełnego przebaczenia wszystkich moich grzechów oraz zrozumiałem czym jest prawdziwa pokuta. Niedługo po tym, w 1999r. przyjąłem Chrzest Wodny (przez zanurzenie) zgodnie z nakazem zapisanym w ewangelii Marka 16:16 „Kto uwierzy i ochrzczony zostanie będzie zbawiany, ale kto nie uwierzy będzie potępiony”. Rok później, również moja dziewczyna, podjęła decyzję o Chrzcie Wodnym, a w 2002 r. wzięliśmy ślub. Aktualnie posiadamy dwójkę wspaniałych dzieci. Od 2003 r. byłem członkiem Kościoła Chrześcijan Baptystów, z ramienia którego, wraz z kilkoma innymi rodzinami tworzyliśmy Placówkę Baptystyczną w Wieliczce (lata 2012- 2022), która w październiku 2022 r. została przekształcona w samodzielny „Kościół Zielonoświątkowy Zbór w Wieliczce”. W moim życiu, jest jeszcze wiele do zmiany, ale dziękuje Panu Jezusowi Chrystusowi, że zechciał pochylić się nade mną, Jemu ufam, że On dokończy dobre dzieło, które zapoczątkował we mnie. Często w chwilach trudnych, aby wytrwać przypominam sobie słowa zapisane w Liście do Hebrajczyków 12:1-3 „Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, Patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który zamiast doznać należytej Mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł po prawicy tronu Bożego. Przeto pomyślcie o tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie, abyście nie upadli na duchu utrudzeni”.

Świadectwo Jerzy Kaleta

Chwała Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi! Kochani, mam na imię Jurek. Piszę to świadectwo na chwałę Pana, Boga żywego i prawdziwego, który wyrwał mnie z brudnego świata, odział mnie w szatę królewskiego dziedzica, przez krew przelaną za mnie i za moje grzechy na krzyżu Golgoty. Uczynił mnie człowiekiem wolnym i zbawionym. Wychowałem się w tradycyjnej rodzinie katolickiej. Od długiego czasu poszukiwałem Boga. Przez lata uczęszczania na lekcje religii, nie wyniosłem jednak żadnej wiedzy na temat Boga. Wkraczając w dorosłe życie, zaczął się czas poszukiwań (hare kryszna, okultyzm, yoga). Za tym szło „wesołe życie”: alkohol, imprezy i wszystko co najgorsze. Po drodze do nowonarodzenia, popełniłem bardzo wiele poważnych błędów. Czułem, że większość mojego dotychczasowego życia była dla mnie śmiercionośną trucizną. Nie mogłem się w tym odnaleźć. Postanowiłem więc zakończyć swoje życie. Wyciągnąłem z szafki tabletki nasenne oraz nasercowe należące do mojej mamy i połknąłem je. Ratunkiem – po raz kolejny – okazał się dla mnie Bóg (chociaż na tamtą chwilą nie zdawałem sobie z tego sprawy). Mama w porę zorientowała się co się dzieje (zauważyła, że brakuje jej lekarstw) i wlała we mnie „hektolitry” wody, żeby przepłukać żołądek. Przeżyłem. Kiedy w wieku 48 lat złamałem nogę w kolanie, zacząłem zastanawiać się dlaczego to się wydarzyło. Jak się później okazało, nie było to bezcelowe. Bóg zaczął wyrywać mnie ze starego życia i w jakiś sposób chciał mnie zatrzymać, za co jestem Mu bardzo wdzięczny. Po zagojeniu się kolana, przyszedł czas na długą rehabilitację. W przychodni, do której się udałem, po raz pierwszy usłyszałem (od lekarki) prawdę o Jezusie. Dowiedziałem się, co dla mnie uczynił i kim tak naprawdę jest. Po tym co usłyszałem, uświadomiłem sobie, że właśnie tego szukałem – prawdziwego, żywego Boga. Kiedy wróciłem do domu zniszczyłem wszystkie obrazy i figurki „bałwanów”. Sam też malowałem obrazy i sprzedawałem. Mimo, że było to dla mnie solidne źródło dochodów, nie myślałem o jakichkolwiek stratach materialnych. Po jakimś czasie zacząłem chodzić do zboru na nabożeństwa, jednak każdorazowo byłem zniesmaczony kazaniami pastora. Zastanawiałem się, dlaczego ciągle mówi o mnie i kto przekazuje mu informacje dotyczące mojego życia. Nie przestawałem jednak uczęszczać na nabożeństwa. Po niedługim czasie otrzymałem w prezencie Biblię. Zacząłem czytać, ale nic z tego nie rozumiałem, co bardzo mnie irytowało. Po jakimś czasie powoli coś zaczynało się zmieniać, ale tylko na poziomie umysłu - serce dalej było twarde. Przebywając z osobami nowonarodzonymi, widziałem że mają coś, czego ja nie miałem i bardzo im tego zazdrościłem. Czułem, że między mną a Bogiem jest ogromny mur i nie wiedziałem jak mogłoby się to zmienić. Trwało to bardzo długi czas. Byłem już zdesperowany i postanowiłem przedłożyć tę sprawę, stojąc przed Bogiem w modlitwie i w poście. Bóg, który jest miłosierny i łaskawy, odpowiedział na moją modlitwę. Pewnej nocy, kiedy modliłem się, usłyszałem mocny, wewnętrzny głos: „na kolana”. Kiedy to uczyniłem, poczułem jak ogarnia mnie Boża chwała. Mimo, że była noc, w pokoju zrobiło się jasno, a ja czułem, że zniknął mur, który był między mną a Bogiem. Zacząłem płakać ze szczęścia. Bardzo chciałem podzielić się z zaprzyjaźnionym bratem tym, co Pan Jezus uczynił w moim życiu. Z samego rana zadzwoniłem do niego, a on zaprosił mnie do siebie. Kiedy już byłem u niego, poprowadził mnie w modlitwie. Płakałem jak dziecko. Byłem szczęśliwym nowonarodzonym dzieckiem Bożym. Jestem Panu Jezusowi bardzo wdzięczny za to, co dla mnie uczynił i za to, że wciąż działa w moim życiu.

świadectwo Zbyszek Ciuba

Mam na imię Zbyszek. Moje życie było podobne do większości – żyłem samolubnie i grzesznie. Z upływem lat, czułem się coraz bardziej obciążony, dźwigałem wiele krzywd i bólu w sobie. Nie widziałem w tym wszystkim sensu i celu. Dwa razy targnąłem się na swoje życie. Coraz częściej w rozpaczy wołałem do Boga, prosząc Go: „Jeżeli jesteś, daj mi się poznać!” W tamtym czasie miałem kolegę, którego żona chodziła do kościoła zielonoświątkowego i kiedyś dałem się zaprosić na nabożeństwo. Pod koniec spotkania w zborze, poczułem ciepło wokół mnie i w sercu usłyszałem głos” „przyjdź do mnie, a przebaczę Ci grzechy”. Nigdy nie miałem takich doznań, nie czułem takiej miłości i akceptacji. Po raz pierwszy doświadczyłem odpuszczenia grzechów i uwolnienia od nałogów. Rozpocząłem nowe życie z Panem Jezusem i każdego dnia cieszę się, że podjąłem tą decyzję. Teraz naprawdę jestem szczęśliwy.

świadectwo Rafał Olech

Historia mojego życia nie odbiegała drastycznie od historii moich rówieśników. Byłem typowym dzieckiem „blokowiska” w dużym mieście. Większość młodzieży z którą się utożsamiałem, życie spędzało na uprawianiu sportu i życiu towarzyskim, które wiązało się z przemocą, alkoholem i narkotykami. Moja mama i babcia były bardzo religijne i ja sam od dziecka starałem się poprzez religię zbliżyć się do Boga. Z jednej strony pochłaniał mnie grzech, a z drugiej brałem udział w obrzędach i uroczystościach religijnych, w których próbowałem znaleźć łaskę i przychylność Boga. Jednak, te praktyki nie zapełniały pustki w moim wnętrzu, odczuwałem brak miłości, mimo troski i opieki ze strony rodziców. Grzech coraz bardziej mnie pochłaniał i panował nad moją wolą, był jak rak który postępował i zakażał coraz większe obszary mojego serca. Gdy miałem 17 lat zmarła moja mama. Mój tata, który sam miał problemy z alkoholem, nie był w stanie zapewnić mi właściwej opieki, ani nie miał wpływu na to co robiłem. Pozornie byłem wolny, robiłem co chciałem. W tym czasie spotkałem dziewczynę, która jak sądziłem, da mi to upragnione szczęście i miłość, bardzo się jednak myliłem. Moja samotność i brak miłości pogłębiały się jeszcze bardziej. Po skończeniu szkoły średniej dostałem pracę w Izbie Wytrzeźwień. Poznałem w tym miejscu grupę ludzi ewangelicznie wierzących. Byli oni inni niż wszyscy ludzie których znałem. Ich postępowanie wobec pacjentów cechowało się uprzejmością i cierpliwością. W ich postawie, widoczny był wewnętrzny pokój i radość. Na pytanie, skąd to mają?, odpowiadali, że to Jezus jest źródłem tych rzeczy w ich wnętrzu. Ja też wierzyłem w Jezusa, ale nie miałem tego co oni. Zachęcali mnie do czytania Słowa Bożego, w którym mogę znaleźć to czego szukam. Rozpocząłem czytanie Biblii, z miesiąca na miesiąc, wciągała mnie ona coraz bardziej. Zobaczyłem, poprzez różne fragmenty, że moja wiara jest różna niż to co przedstawia Słowo Boże. Ja wierzyłem w Boga, ale tak naprawdę, nie wierzyłem Bogu. Po jakimś czasie zostałem zaproszony do Kościoła Zielonoświątkowego na nabożeństwo. W trakcie nabożeństwa, kaznodzieja ogłosił, że kto pragnie oddać Bogu swoje życie, może wyjść do przodu. Ja pragnąłem. Miałem pragnienie poznania Jezusa, chciałem zmiany, byłem zmęczony grzechem, religią i własnym staraniem o Bożą przychylność. Zobaczyłem że tylko Bóg może mi przebaczyć grzechy i uwolnić mnie od nich. Wyszedłem do przodu i w krótkich słowach modlitwy poprosiłem by Jezus Chrystus panował nade mną i w moim życiu. Po tym wydarzeniu, diabeł zaczął walkę w moim życiu, czynił to poprzez ludzi i przyjemności, które mi ofiarował świat. Boży głos który niewytłumaczalnie odbierałem w swoim wnętrzu przekonywał mnie do zerwania więzów zła. Wiedziałem że muszę się opowiedzieć za posłuszeństwem Słowu Bożemu. Po półrocznej walce powiedziałem do Boga, że nie chce już grzechu. Po tym wyznaniu, Bóg w cudowny sposób uwolnił mnie z grzechu. Jezus Chrystus, rozpoczął prawdziwe panowanie w moim sercu. Poczułem to, czego szukałem całe życie. Miłość i pokój, które wypełniły moje wnętrze były nie do opisania. Wiedziałem, że Bóg przebaczył mi moje grzechy i już nie muszę grzeszyć. Ja nie chciałem już grzeszyć, ponieważ ze wszystkich sił chciałem by ta miłość mnie nie opuszczała. Bóg zmienił moje pragnienia, poczułem, jakby ktoś włożył nowe serce do mojego wnętrza. To z czym walczyłem i zmagałem się całe lata, Pan Jezus zabrał z mojego serca. Choć cena, którą przyszło mi zapłacić była wysoka, ponieważ spotkałem się z niezrozumieniem ze strony najbliższych, jednak była ona niczym w porównaniu z miłością którą Bóg mnie obdarzył. Relacja z Bogiem, którą pozyskałem, nie wynikała z uczynków i wypełnianiu przykazań ale była darowana mi z łaski Bożej. Podczas studiowania Słowa Bożego zrozumiałem że ofiara Chrystusa, Jego śmierć na krzyżu jest całkowicie wystarczająca dla mojego zbawienia.

Copyright © 2025 Kościół Zielonoświątkowy Zbór w Wieliczce

Polityka prywatności